Tłumaczenia w kontekście hasła "zrób mi przyjemność i" z polskiego na angielski od Reverso Context: Zrób mi przyjemność i bądź pijawką. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Activitatea de joc: CanastaCâştigateCredite CompletCredite Ultimele vizite Număr total de vizite: 1732 4 zile în urmă 5 zile în urmă 7 zile în urmă 7 zile în urmă 7 zile în urmă 7 zile în urmă 7 zile în urmă 7 zile în urmă Gard
80 likes, 9 comments - xnikola_23 on March 1, 2022: "~Zrób mi tę przyjemność. Uwielbiaj mnie mimo wszystko.~" Logowanie — Rejestracja Ocena wątku: 0 głosów - średnia: 0 1 2 3 4 5 Witaj, Gościu! Witaj! Nie jesteś jeszcze zalogowany. Zaloguj się by móc w pełni korzystać ze strony. Jeżeli nie masz jeszcze konta kliknij tutaj. Merid♡ W♡l♡cz♡a! Liczba postów: 833 Dołączył: Mon Apr 2016 Reputacja: 10 Płeć: Kobieta Znak Zodiaku: Praktykowany rodzaj magii: Podziękowania: 143 Podziękowano 40 razy w 30 postach Coś klątwopodobnego Ktoś poradził mi, żebym założyła wątek, bo możecie mieć ciekawe pomysły i rady. Problem jest taki: Moja młodsza ferajna jest gnębiona w szkole. Koleżanki puszczają na Jej temat złośliwe plotki, piszą wulgaryzmy na tablicy, ktoś coś zrobi, a potem jest mówione, że to ona. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jest źle. Wychowawczyni umywa ręce, bo twierdzi, że musi być bezstronna. Prośba do Was. Potrzebuję czegoś na ochronę młodej plus klątwy/rytu by tamte dostały za swoje. Nie mówcie mi, że to dzieci i nie mogę na nie klątwić. Mogę. Chcę, by dostały to co same dały. Macie jakieś pomysły? Podpowiedzi? Rozważę każda opcje. "Zrób mi tę przyjemność. Uwielbiaj mnie mimo wszystko." 16-01-2022, 20:30 Podziękowali: tupajda Wtajemniczony Liczba postów: 851 Dołączył: Tue Aug 2014 Reputacja: 18 Płeć: Mężczyzna Znak Zodiaku: Praktykowany rodzaj magii: Podziękowania: 139 Podziękowano 116 razy w 78 postach RE: Coś klątwopodobnego Elektronicznie to ukryta kamera (ostatecznie mikrofon, internetowe sklepy ze sprzętem detektywistycznym), nagrana jedna taka akcja i skarga do kuratorium, że szkoła nic nie chce zrobić. Z dyrektorką zakładam, że rozmawiałaś. Od nauczycielki (a najlepiej od szkoły) to poproś o stanowisko na piśmie - nic tak nie rusza jak oficjalne pismo, po którym zostaje ślad i nie da się udawać, że sprawy nie ma. Najlepiej w piśmie zaznaczyć, czy szkoła czeka na samobójstwo ucznia. Po takim piśmie cokolwiek by się wydarzyło, to dyrektor beknie. Z klątw, to proponuję coś w filozofii Wicca - niech powróci po trzykroć to co dają, takie przyspieszenie karmy z natychmiastowym uruchomieniem. -- Wystarczy być sobą. 16-01-2022, 21:53 Adrianna Pingwiniara Liczba postów: 577 Dołączył: Tue Apr 2013 Reputacja: 12 Płeć: Kobieta Znak Zodiaku: Byk Praktykowany rodzaj magii: Magia pingwinów Podziękowania: 69 Podziękowano 74 razy w 44 postach RE: Coś klątwopodobnego W ryja typiarom dać. To raz. Jakiś ochronny symbol ogólnie młodej bym dała, nie ma że się wstydzi, czy inni nie mają. Może schować na dno plecaka, whatever. Nie wiem co tam używasz, runy? Jakiś skrypt by się pewnie znalazł. A gówniarom bym po dupie dała odbijającym jakimś czarem. Zależy też jaką rozpierduche chcesz wywołać. Czar typu zamknij gębę wrogom może? Ja zazwyczaj cytryna+pieprz+intencja na karteczce+szpilki/gwoździe stosuję i jest okej. Dodam, że to stosowałam na mojej kierowniczce i podziałało jak miód, a miała dość dużo wyższą pozycję od mojej, więc tu nie wiem czy by nie było za mocne. Ale czy nas to interesuje? (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-01-2022, 21:58 {2} przez Adrianna.) 16-01-2022, 21:54 Darkness Użytkownik Liczba postów: 50 Dołączył: Mon Jun 2021 Reputacja: 1 Płeć: Mężczyzna Znak Zodiaku: Praktykowany rodzaj magii: Różne Podziękowania: 26 Podziękowano 5 razy w 5 postach RE: Coś klątwopodobnego Od laika: Ochrona: czar lub rytuał na niewidzialność. Jest jeszcze chyba mudra do tego. + może heksagram, lub tarcza algizowa. Co myślicie? Ma to sens? (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-01-2022, 22:21 {2} przez Darkness.) 16-01-2022, 22:20 Merid♡ W♡l♡cz♡a! Liczba postów: 833 Dołączył: Mon Apr 2016 Reputacja: 10 Płeć: Kobieta Znak Zodiaku: Praktykowany rodzaj magii: Podziękowania: 143 Podziękowano 40 razy w 30 postach RE: Coś klątwopodobnego Cytat:Elektronicznie to ukryta kamera (ostatecznie mikrofon, internetowe sklepy ze sprzętem detektywistycznym), nagrana jedna taka akcja i skarga do kuratorium, że szkoła nic nie chce zrobić. Z dyrektorką zakładam, że rozmawiałaś. Od nauczycielki (a najlepiej od szkoły) to poproś o stanowisko na piśmie - nic tak nie rusza jak oficjalne pismo, po którym zostaje ślad i nie da się udawać, że sprawy nie ma. Najlepiej w piśmie zaznaczyć, czy szkoła czeka na samobójstwo ucznia. Po takim piśmie cokolwiek by się wydarzyło, to dyrektor beknie. Z klątw, to proponuję coś w filozofii Wicca - niech powróci po trzykroć to co dają, takie przyspieszenie karmy z natychmiastowym uruchomieniem. Myślałam nad dyktafonem. Są takie w kształcie bransoletki na alledrogo. Tylko nie wiem czy to coś da. Napiszę Ci więcej na priv, to będziesz miał podgląd na W ryja typiarom dać. To raz. Żeby to było takie proste. Cytat: Jakiś ochronny symbol ogólnie młodej bym dała, nie ma że się wstydzi, czy inni nie mają. Może schować na dno plecaka, whatever. Nie wiem co tam używasz, runy? Jakiś skrypt by się pewnie znalazł. Nie wstydzi się. Właśnie nie wiem czego. Jeśli robiłam jakieś ryty to runy, a jak potrzebowałam do nauki to pieczęcie. Nie mam jeszcze wyrobione swojego systemu. Biorę wszystko byleby było mocne. Cytat: A gówniarom bym po dupie dała odbijającym jakimś czarem. Zależy też jaką rozpierduche chcesz wywołać. Czar typu zamknij gębę wrogom może? Ja zazwyczaj cytryna+pieprz+intencja na karteczce+szpilki/gwoździe stosuję i jest okej. Dodam, że to stosowałam na mojej kierowniczce i podziałało jak miód, a miała dość dużo wyższą pozycję od mojej, więc tu nie wiem czy by nie było za mocne. Ale czy nas to interesuje? Zdecydowanie nie interesuje. Ma piedyknąć tak, że pogubią języki. Cieszyłabym się jakby te kłamstwa, które mówią wyszły na wierzch. Cytat: Od laika: Ochrona: czar lub rytuał na niewidzialność. Jest jeszcze chyba mudra do tego. + może heksagram, lub tarcza algizowa. Co myślicie? Ma to sens? Podejrzewam, że ma, ale niech się mądrzejsi wypowiedzą. "Zrób mi tę przyjemność. Uwielbiaj mnie mimo wszystko." 17-01-2022, 00:15 Podziękowali: Skocz do: Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości Theme designed by KoZ. Edycja © Witchcraft Polskie tłumaczenie © 2007-2021 Polski Support MyBB, © 2002-2022 MyBB Group. Diablo® and Blizzard Entertainment® are all trademarks or registered trademarks of Blizzard Entertainment in the United States and/or other countries. 106 likes, 10 comments - aussie.bambii on November 11, 2023: "Pokazywanie mu świata, uczenie nowych rzeczy i tworzenie wspólnych wspomnień to wielka radoś " Przejdź do zawartości Mały Książe cytaty o miłości, przyjaźni i oswajaniu Mały Książe cytaty o miłości, przyjaźni i oswajaniu Justyna2021-02-12T18:36:21+01:00 Mądrości życiowe w Małym Księciu Niewiele jest takich książek jak Mały Książę. Niby jest to książka dla dzieci, ale znajdziesz tu mnóstwo inspiracji, tematów do rozmyślań. Mały Książe cytaty o miłości, cytatów o przyjaźni to wpis dla wszystkich zabieganych. Mądrości życiowe Małego Księcia na pewno zatrzymają Cię na chwilę, a być może zmienią nawet Twój punkt widzenia na wiele spraw. Mądrości życiowe w Małym Księciu są ponadczasowe i uniwersalne. Łapcie je, inspirujcie i cieszcie się nimi. Nadają się na wpis do pamiętnika, prezent dla przyjaciela, chłopaka czy dziewczyny. Mały Książe cytaty #1 ♦ ♦ ♦ A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu… ♦ ♦ ♦ Błądzę w ciemnościach wspomnień i w rezultacie mylę się w rzeczach bardzo zasadniczych. ♦ ♦ ♦ – Co ty tu robisz? – spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych. – Piję – odpowiedział ponuro Pijak. – Dlaczego pijesz? – spytał Mały Książę. – Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak. – O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć. – Aby zapomnieć, że się wstydzę – stwierdził Pijak, schylając głowę. – Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc. – Wstydzę się, że piję – zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu. ♦ ♦ ♦ Czasem odłożenie pracy na później nie przynosi szkody. Lecz w wypadku baobabu jest to zawsze katastrofa. Mały Książe cytaty #2 ♦ ♦ ♦ Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić. ♦ ♦ ♦ Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez. ♦ ♦ ♦ Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem. ♦ ♦ ♦ Dorośli nigdy nie potrafią sami zrozumieć. A dzieci bardzo męczy konieczność stałego objaśniania. ♦ ♦ ♦ Mały Książe cytaty #3 Dorośli są zakochani w cyfrach. Jeżeli opowiadacie im o nowym przyjacielu, nigdy nie spytają o rzeczy najważniejsze. Nigdy nie usłyszycie:, „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?” Oni spytają was: „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?” Wówczas dopiero sądzą, że coś wiedzą o waszym przyjacielu. Jeżeli mówicie dorosłym: „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z pelargoniami w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: „Widziałem dom za sto tysięcy franków”. Wtedy krzykną: „Jaki to piękny dom!” ♦ ♦ ♦ Dowodem istnienia Małego Księcia jest to, że jest zachwycający, śmieje się i życzy sobie baranka. Kiedy ktoś pragnie baranka, stanowi to dowód, że istnieje naprawdę. ♦ ♦ ♦ Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca. ♦ ♦ ♦ Mały Książe cytaty #4 Gdy ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej z milionów gwiazd, wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być szczęśliwym. Mówi sobie: Na którejś z nich jest moja róża… ♦ ♦ ♦ Gdy się chce być dowcipnym, trzeba czasem skłamać. ♦ ♦ ♦ Idąc prosto przed siebie nie można zajść daleko… ♦ ♦ ♦ Jeśli będziesz przychodził przykładowo o czwartej, zacznę być szczęśliwy już o trzeciej. ♦ ♦ ♦ Jedynie dzieci wiedzą czego szukają – odparł Mały Książę. – Poświęcają czas lalce z gałganków, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia i płaczą, gdy się im ją odbierze. Mały Książe cytaty #5 ♦ ♦ ♦ – Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie! – A jak to się robi? – spytał Mały Książę. – Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siedzisz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej… ♦ ♦ ♦ Jeżeli powiecie dorosłym: „Dowodem istnienia Małego Księcia jest to, że był śliczny, że śmiał się i że chciał mieć baranka, a jeżeli chce się mieć baranka, to dowód, że się istnieje” – wówczas wzruszą ramionami i potraktują was jak dzieci. Lecz jeżeli im powiecie, że przybył z planety B-612, uwierzą i nie będą zadawać niemądrych pytań. Oni są właśnie tacy. Nie można od nich za dużo wymagać. Dzieci muszą być bardzo pobłażliwe w stosunku do dorosłych. Mały Książe cytaty #6 ♦ ♦ ♦ Kiedy będziesz patrzył nocą w niebo, będzie ci się wydawało, że wszystkie gwiazdy śmieją się do ciebie, ponieważ ja będę uśmiechał się na jednej z nich. ♦ ♦ ♦ Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów. ♦ ♦ ♦ Lubię nocą słuchać gwiazd. Są jak pięćset milionów dzwoneczków. ♦ ♦ ♦ Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. ♦ ♦ ♦ Ludzie z Twojej planety hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie… i nie znajdują w nich tego, czego szukają… A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży. Mały Książe cytaty #7 ♦ ♦ ♦ Ludzie… wpadają w wartki prąd czasu, nie pamiętając już, czego szukają. Machając gorączkowo rękami, kręcąc się w kółko… To nie ma sensu. ♦ ♦ ♦ Ludzie? (…) Wiatr nimi miota. Nie mają korzeni – to im bardzo przeszkadza. ♦ ♦ ♦ Miałem pewne podstawy, aby sądzić, że planeta, z której przybył Mały Książę, jest planetą B-612. Ta planeta była widziana raz tylko, w 1909 roku, przez tureckiego astronoma, który swoje odkrycie ogłosił na Międzynarodowym Kongresie Astronomów. Nikt jednak nie chciał mu uwierzyć, ponieważ miał bardzo dziwne ubranie. Tacy bowiem są dorośli ludzie. Na szczęście dla planety B-612 turecki dyktator kazał pod karą śmierci zmienić swojemu ludowi ubiór na europejski. Astronom ogłosił po raz wtóry swoje odkrycie w roku 1920 – i tym razem był ubrany w elegancki frak. Cały świat mu uwierzył. ♦ ♦ ♦ Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku. ♦ ♦ ♦ Mały Książe cytaty #8 Muszę poznać dwie lub trzy gąsienice, jeśli chcę zawrzeć znajomość z motylem. ♦ ♦ ♦ – Na pustyni jest się samotnym. – Równie samotnym jest się wśród ludzi. ♦ ♦ ♦ Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś. ♦ ♦ ♦ Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. ♦ ♦ ♦ Narysuj mi baranka. ♦ ♦ ♦ Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela. Mały Książe cytaty #9 ♦ ♦ ♦ Nie potrafiłem jej zrozumieć. Powinienem sądzić ją według czynów, a nie słów. Czarowała mnie pięknem i zapachem. Nie powinienem nigdy od niej uciec. Powinienem odnaleźć w niej czułość pod pokrywką małych przebiegłostek. Kwiaty mają w sobie tyle sprzeczności. Lecz byłem za młody, aby umieć ją kochać. ♦ ♦ ♦ Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź. ♦ ♦ ♦ Niektórzy pojawiają się znienacka. Mieszają, mącą w naszych sercach. A potem znikają bez pożegnań. Żadne czary, tylko nasza naiwność pozwala byle komu się oswoić. ♦ ♦ ♦ Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnym momencie. ♦ ♦ ♦ Przyjaźń poznaje się po tym, że nic nie może jej zawieść, a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć. ♦ ♦ ♦ Pustynię upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnię. ♦ ♦ ♦ Straciłeś dla mnie tyle czasu, że poczułem się ważny. Mały Książe cytaty #10 ♦ ♦ ♦ – Szukam przyjaciół. Co znaczy „oswoić”? – Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział lis. – „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”. – Stworzyć więzy? – Oczywiście – powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. ♦ ♦ ♦ Ściskałem go mocno w ramionach, lecz mimo to wydawało mi się, że zsuwa się pionowo w przepaść, z której nie będę mógł go wyciągnąć… ♦ ♦ ♦ Śmiech jest dla życia jak studnia na pustyni. ♦ ♦ ♦ To bardzo przykre zapomnieć przyjaciela. ♦ ♦ ♦ Umierasz, jeżeli umierają twoi bogowie. Bo żyjesz dzięki nim. A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć. ♦ ♦ ♦ Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym. ♦ ♦ ♦ Wziął poważnie słowa bez znaczenia i stał się bardzo nieszczęśliwy. ♦ ♦ ♦ Zamiast tępić zło, lepiej szerzyć dobro. ♦ ♦ ♦ Zarozumialcy słyszą tylko to, co chcą usłyszeć. ♦ ♦ ♦ Zastanawiam się – rzekł – czy gwiazdy świecą po to żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźć swoją? ♦ ♦ ♦ Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej. ♦ ♦ ♦ Zawsze ulega się urokowi tajemnicy. Pomimo niedorzeczności sytuacji. ♦ ♦ ♦ Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego. Jeśli potrafisz dobrze siebie osądzić, będziesz mądry. ♦ ♦ ♦ Zrób mi tę przyjemność. Uwielbiaj mnie mimo wszystko. ♦ ♦ ♦ Mały Książe cytaty po angielsku ♦ ♦ ♦ It is only with the heart that one can see rightly; what is essential is invisible to the eye. ♦ ♦ ♦ But the eyes are blind. One must look with the heart. ♦ ♦ ♦ People where you live, the little prince said, grow five thousand roses in one garden… Yet they don’t find what they’re looking for… And yet what they’re looking for could be found in a single rose. ♦ ♦ ♦ Ludzie z Twojej planety hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie… i nie znajdują w nich tego, czego szukają… A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży. ♦ ♦ ♦ You become responsible, forever, for what you have tamed.” “Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś. ♦ ♦ ♦ It is much more difficult to judge oneself than to judge others. If you succeed in judging yourself rightly, then you are indeed a man of true wisdom. ♦ ♦ ♦ All grown-ups were once children… but only few of them remember it. Love does not consist of gazing at each other, but in looking outward together in the same direction. ♦ ♦ ♦ Grown-ups never understand anything by themselves, and it is tiresome for children to be always and forever explaining things to them ♦ ♦ ♦ You know…when one is so terribly sad, one loves sunsets.” ♦ ♦ ♦ No one is ever satisfied where he is. Jeżeli chcesz sprawdzić jak dobrze znasz Małego Księcia zajrzyj tutaj.

Wiara, intencja i magiczny świat. Niestety większość wciąż boryka się z tym samym problemem brakiem wiaty w siebie i swoje możliwości. Wybierzmy się więc w podróż do naszego dzieciństwa! Tam zobaczymy dużo magii! Królewna Śnieżka, Kopciuszek, Czarnoksiężnik z krainy Oz, Alicja w Krainie Czarów, Piękna i Bestia, Piotruś

11 Drugą planetę zamieszkiwał Próżny. – Ach! Ach! Oto odwiedziny wielbiciela! – krzyknął, gdy tylko zauważył Małego Księcia. Albowiem według próżnych każdy spotkany człowiek jest ich wielbicielem. – Dzień dobry – powiedział Mały Książę. – Pan ma zabawny kapelusz. – Po to, aby się kłaniać – odpowiedział Próżny. – Aby się kłaniać, gdy mnie oklaskują. Niestety nikt tędy nie przejeżdża. – Ach tak? – powiedział Mały Książę, nic nie rozumiejąc. – Uderzaj dłonią w dłoń – poradził Próżny. Mały Książę uderzył dłonią w dłoń. Próżny ukłonił się skromnie, uchylając kapelusza. „To jest jednak bardziej zajmujące niż odwiedziny u Króla” – powiedział sobie Mały Książę. I znów zaczął klaskać. Próżny znów kłaniał się, uchylając kapelusza. Po pięciu minutach zabawy Mały Książę zmęczył się jednostajnością gry. – A co trzeba zrobić – spytał – aby kapelusz spadł? Lecz próżny nie usłyszał. Próżni słyszą tylko pochwały. – Czy ty mnie naprawdę bardzo uwielbiasz? – spytał Małego Księcia. – Co to znaczy uwielbiać? – Uwielbiać to znaczy uznać mnie za człowieka najpiękniejszego, najlepiej ubranego, najbogatszego i najmądrzejszego na planecie. – Ależ poza tobą nikogo na planecie nie ma! – Zrób mi tę przyjemność: uwielbiaj mnie mimo wszystko. – Uwielbiam cię – powiedział Mały Książę, lekko wzruszając ramionami – ale co ci to daje? I ruszył w dalszą drogę. „Dorośli są zdecydowanie śmieszni” – powiedział sobie podczas podróży. 12 Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku. – Co ty tu robisz? – spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych. – Piję – odpowiedział ponuro Pijak. – Dlaczego pijesz? – spytał Mały Książę. – Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak. – O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć. – Aby zapomnieć, że się wstydzę – stwierdził Pijak, schylając głowę. – Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc. – Wstydzę się, że piję – zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu. Mały Książę zakłopotany ruszył dalej. „Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni” – mówił sobie po drodze. 13 Czwarta planeta należała do Bankiera, który w chwili przybycia Małego Księcia tak był zajęty, że nawet nie podniósł głowy. – Dzień dobry – powiedział Mały Książę. – Pański papieros zgasł. – Trzy plus dwa równa się pięć. Pięć plus siedem – dwanaście. Dwanaście i trzy – piętnaście. Dzień dobry. Piętnaście i siedem – dwadzieścia dwa. Dwadzieścia dwa i sześć – dwadzieścia osiem. Nie mam czasu zapalić. Dwadzieścia sześć i pięć – trzydzieści jeden. Och! To razem daje pięćset jeden milionów sześćset dwadzieścia dwa tysiące siedemset trzydzieści jeden. – Pięćset jeden milionów czego? – Co? Jeszcze tu jesteś? Pięćset jeden milionów… Sam już nie wiem, czego… Tak ciężko pracowałem! Jestem człowiekiem poważnym,tak, nie robię niedorzeczności, nie bawię się głupstwami. Dwa i pięć… – Pięćset jeden milionów czego? – powtórzył Mały Książę, który nigdy nie porzucał raz postawionego pytania. Bankier podniósł głowę. – Przez pięćdziesiąt cztery lata, odkąd mieszkam na tej planecie, trzy razy zakłócono mi spokój. Pierwszy raz, przed dwudziestu dwoma laty, zjawił się nie wiadomo skąd chrabąszcz. Tak strasznie hałasował, że zrobiłem cztery błędy w dodawaniu. Drugi raz, jedenaście lat temu, miałem atak reumatyzmu. Nie uprawiałem gimnastyki. Nie mam czasu na włóczęgę. Jestem człowiekiem poważnym. Tak. Trzeci raz… to w tej chwili. Powiedziałem więc: pięćset jeden milionów… – Milionów czego? Bankier zrozumiał, że niełatwo będzie pozbyć się gościa. – Milionów tych małych rzeczy, które się widzi na niebie. – Muszek? – Ależ nie, małych, błyszczących rzeczy. – Pszczółek? – Ależ nie. Małych złotych błyskotek, o których marzą leniuchy. Lecz ja jestem człowiekiem poważnym. Tak. Nie mam czasu na marzenia. – Aha… Gwiazd? – Tak jest. Gwiazd. – I cóż ty robisz z pięciuset milionami gwiazd? – Pięćset jeden milionów sześćset dwadzieścia dwa tysiące siedemset trzydzieści jeden… jestem poważny, jestem dokładny. – I cóż ty robisz z tymi gwiazdami? – Co ja z nimi robię? – Tak. – Nic. Posiadam je. – Posiadasz gwiazdy? – Tak. – Już widziałem Króla, który… – Królowie nie posiadają. Oni panują. To zupełnie co innego. – A co ci daje posiadanie gwiazd? – Bogactwo. – A cóż ci z tego, ze jesteś bogaty? – Mogę kupować inne gwiazdy, o ile ktoś je znajdzie. „Ten człowiek – powiedział sobie Mały Książę – rozumuje jak mój Pijak.” Pomimo tego pytał dalej: – W jaki sposób można posiadać gwiazdy? – A czyjeż one są? – odburknął Bankier. – Nie wiem. Niczyje. – Wobec tego są moje, ponieważ pierwszy o tym pomyślałem. – Czy to wystarcza? – Oczywiście. Jeśli znajdziesz diament, który jest niczyj, należy on do ciebie. Jeśli odkryjesz wyspę, która nie należy do nikogo, jest twoja. Jeśli zrobisz wynalazek i opatentujesz go, jest twój. Ja mam gwiazdy, ponieważ nikt przede mną nie pomyślał o tym, żeby je zagarnąć. – To prawda – rzekł Mały Książę. – A co robisz z nimi? – Zarządzam. Liczę je i przeliczam – powiedział Bankier. – To bardzo trudne. Lecz jestem człowiekiem poważnym. Mały Książę nie był jeszcze zadowolony. – Jeśli mam szal, to mogę owinąć nim szyję i zabrać go ze sobą. Jeśli mam kwiat, mogę go zerwać i zabrać ze sobą. A ty nie możesz zrywać gwiazd. – Nie, lecz mogę je umieścić w banku. – Co to znaczy? – To znaczy, że ilość mych gwiazd zapisuję na kawałku papieru. Następnie zamykam ten papier na klucz w szufladzie. – I to wszystko? – To wystarczy. „To zabawne – pomyślał Mały Książę. – To poetyczne. Ale to nie jest zbyt poważne.” Mały Książę miał zupełnie inne pojęcie o rzeczach poważnych, niż mają dorośli. – Ja – dorzucił jeszcze – posiadam kwiat, który podlewam codziennie. Posiadam trzy wulkany, które przeczyszczam co tydzień. Przeczyszczam także wulkan wygasły. Nigdy nic nie wiadomo. Jestem pożyteczny dla wulkanów, które posiadam, dla kwiatu, który jest mój. A jaką korzyść mają z ciebie gwiazdy? Bankier otworzył usta, lecz nie znalazł odpowiedzi, więc Mały Książę ruszył w dalszą drogę. „Dorośli są jednak nadzwyczajni” – powiedział sobie po prostu podczas dalszej podróży. 14 Piąta planeta była bardzo interesująca. Była najmniejsza ze wszystkich. Była tak mała, że zaledwie starczyło na niej miejsca na lampę uliczną i Latarnika. Mały Książę nie umiał sobie wytłumaczyć, do czego może służyć uliczna latarnia i Latarnik gdzieś we wszechświecie, na małej planetce pozbawionej domów i ludności. Jednak powiedział sobie: „Możliwe, iż ten człowiek jest niedorzeczny. Ale on jest mniej niedorzeczny niż Król, Próżny, Bankier i Pijak. Jego praca jest przynajmniej pożyteczna. Gdy zapala lampę, to tak jakby stwarzał jeszcze jedną nową gwiazdę lub kwiat. Gdy gasi lampę, to tak jakby usypiał gwiazdę lub kwiat. To bardzo ładne zajęcie. To rzeczywiście jest pożyteczne, ponieważ jest ładne.” Natychmiast po wylądowaniu Mały Książę ukłonił się z szacunkiem Latarnikowi. – Dzień dobry. Dlaczego przed chwilą zgasiłeś swą lampę? – Taki rozkaz – odpowiedział Latarnik. – Dzień dobry. – Cóż to znaczy rozkaz? – Rozkaz gaszenia lampy. Dobry wieczór. Zapalił lampę. – Dlaczego zapaliłeś? – Taki jest rozkaz – odpowiedział Latarnik. – Nie rozumiem – rzekł Mały Książę. – Nic tu nie ma do rozumienia. Rozkaz jest rozkazem. Dzień dobry. Zgasił lampę. Następnie otarł sobie czoło chustką w czerwoną kratę. – Mam straszną pracę. Kiedyś miała ona sens. Gasiłem latarnię rano, a zapalałem wieczorem. W dzień mogłem odpoczywać, a w nocy spałem… – A czy teraz zmienił się rozkaz? – Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się szybciej, a rozkaz się nie zmienia. – Więc? – spytał Mały Książę. – Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu każdej minuty muszę zapalić latarnię i zgasić ją! – U ciebie dzień trwa jedną minutę! Jakie to zabawne! – To wcale nie jest zabawne – powiedział Latarnik. – Już minął miesiąc, odkąd rozmawiamy. – Miesiąc? – Tak. Trzydzieści minut – trzydzieści dni. Dobranoc. Zapalił lampę. Mały Książę przyjrzał się Latarnikowi i poczuł sympatię dla tego człowieka, który tak wiernie wypełniał rozkaz. Przypomniał sobie zachody słońca na własnej planecie, kiedy podziwiał je wciąż na nowo, przesuwając tylko krzesełko. Chciał pomóc swemu przyjacielowi. – Czy wiesz… Znam sposób, dzięki któremu mógłbyś w dowolnej chwili odpocząć. – Zawsze chciałby odpoczywać – odrzekł Latarnik. Bowiem można być jednocześnie obowiązkowym i leniwym. – Twoja planeta jest tak mała, ze trzema krokami możesz ją okrążyć. Wystarczy, abyś szedł powoli i stale był w świetle słońca. Gdy zechcesz odpocząć, będziesz szedł przed siebie i dzień będzie trwać tak długo, jak długo zechcesz. – Niewiele mi to da – powiedział Latarnik – najbardziej lubię spać. – Szkoda – powiedział Mały Książę. – Szkoda – powiedział Latarnik. – Dzień dobry. I zgasił lampę. Podczas dalszej podróży Mały Książę powiedział sobie: „Tym człowiekiem pogardzaliby wszyscy, i Król, i Próżny, i Pijak, i Bankier. Mimo to on jeden nie wydaje mi się śmieszny. A to prawdopodobnie dlatego, że nie zajmuje się tylko sobą.” Westchnął z żalu i mówił sobie jeszcze: „Tylko ten człowiek mógłby być moim przyjacielem. Lecz jego planeta jest rzeczywiście za mała. Nie ma miejsca dla dwóch…” Mały Książę nie chciał się przyznać, że tym, co najbardziej pociągało go w tej błogosławionej planecie, było przede wszystkim tysiąc czterysta czterdzieści zachodów słońca w ciągu dwudziestu czterech godzin. 15 Szósta planeta była dziesięć razy większa. Mieszkał na niej Starszy Pan, który pisał olbrzymie księgi. – Proszę! Oto badacz! – wykrzyknął, ujrzawszy Małego Księcia. Mały Książę usiadł za stołem, lekko dysząc. Bardzo długo już podróżował. – Skąd przybywasz? – zagadnął go Starszy Pan. – Co to za gruba księga? – spytał Mały Książę. – Co pan tu robi? – Jestem geografem – odpowiedział Starszy Pan. – Co to znaczy geograf? – Jest to uczony, który wie, gdzie znajdują się morza, rzeki, miasta, góry i pustynie. – To bardzo ciekawe – powiedział Mały Książę. – Nareszcie odkryłem pożyteczne zajęcie! I rozejrzał się po planecie geografa. Nigdy jeszcze nie widział tak wspaniałej planety. – Pańska planeta jest bardzo ładna. Czy są na niej oceany? – Nie mogę tego wiedzieć – odpowiedział geograf. – Ach… – Mały Książę był rozczarowany. – A góry? – Nie mogę tego wiedzieć – powiedział geograf. – A miasta, rzeki, pustynie? – Tego też nie mogę wiedzieć – odparł geograf. – Ależ pan jest geografem?! – To prawda – rzekł geograf – lecz nie jestem badaczem. Bardzo brak mi badaczy. Zadanie geografa nie polega na liczeniu miast, rzek, gór, oceanów i pustyń. Geograf jest zbyt ważną osobistością, aby mógł pozwolić sobie na łazikowanie. On nie opuszcza swego biura, lecz przyjmuje badaczy, wypytuje i notuje ich spostrzeżenia. A gdy uwagi któregoś uzna za interesujące, wtedy każe robić wywiad o moralności danego badacza. – Po co? – Ponieważ kłamiący badacz wywołałby katastrofy w księgach geografii. A także badacz, który zbyt dużo pije. – A dlaczego? – pytał Mały Książę. – Ponieważ pijany widzi podwójnie, więc geograf zanotowałby dwie góry w miejscu, gdzie jest tylko jedna. – Znam kogoś – rzekł Mały Książę – kto byłby bardzo złym badaczem. – To bardzo możliwe. Kiedy więc moralność badacza wydaje się zadowalająca, sprawdza się prawdziwość jego odkrycia. – Sprawdza się na miejscu? – Nie. To zbyt skomplikowane. Żąda się od badacza dowodów. Gdy na przykład chodzi o odkrycie wielkiej góry, żąda się, a by dostarczył wielkich kamieni. Nagle geograf ożywił się: – Ależ ty przybywasz z daleka! Jesteś badaczem! Opisz mi twoją planetę! Geograf otworzył księgę i zaostrzył ołówek. Raport badacza zapisuje się najpierw ołówkiem, a po dostarczeniu dowodów prawdziwości odkrycia – przepisuje się piórem. – Więc? – zapytał geograf. – Och, u mnie wcale nie jest ciekawie – odpowiedział Mały Książę. – Planeta jest bardzo mała. Mam trzy wulkany. Dwa czynne i jeden wygasły. Ale nigdy nic nie wiadomo. – Nigdy nic nie wiadomo – powtórzył geograf. – Mam też kwiat. – Kwiaty nas nie interesują. – A dlaczego? To najładniejsze z istniejących rzeczy! – Ponieważ kwiaty są efemeryczne. – Co znaczy „efemeryczne”? – Księgi geografii są księgami najbardziej cennymi ze wszystkich ksiąg. Nigdy nie tracą aktualności. Bardzo rzadko zdarza się, aby góra zmieniła miejsce. Bardzo rzadko zdarza się, aby ocean wysechł. My opisujemy rzeczy wieczne. – Lecz wygasły wulkan może się obudzić – przerwał Mały Książę. – Co to znaczy „efemeryczny”? – Dla nas jest obojętne, czy wulkan jest czynny, czy wygasły – rzekł geograf. – Nam chodzi o górę, a góra się nie zmienia. – Co znaczy „efemeryczny”? – powtórzył Mały Książę, który nigdy w życiu nie porzucił raz postawionego pytania. – Znaczy to „zagrożony bliskim unicestwieniem”/ – Mojej róży grozi bliskie unicestwienie? – Oczywiście. „Moja róża jest efemeryczna – powiedział do siebie Mały Książę – i ma tylko cztery kolce dla obrony przed niebezpieczeństwem. A ja zostawiłem ją zupełnie samą…” To był jego pierwszy odruch żalu. Mimo to zapytał odważnie: – Co radzi mi pan zwiedzić? – Planetę Ziemię – odpowiedział geograf. – Ma dobrą sławę. Mały Książę ruszył w dalszą drogę, myśląc o swojej róży. 16 Siódmą planetą była Ziemia. Ziemia nie jest była jaką planetą. Liczy sobie stu jedenastu królów (nie pomijając oczywiści królów murzyńskich), siedem tysięcy geografów, dziewięćset tysięcy bankierów, siedem i pół miliona pijaków, trzysta jedenaście milionów próżnych – krótko mówiąc: około dwóch miliardów dorosłych. Aby łatwiej wam było pojąć, jak wielka jest Ziemia, powiem wam, że przed wynalezieniem elektryczności trzeba było zatrudniać na wszystkich sześciu kontynentach całą armię latarników, złożoną z czterystu sześćdziesięciu dwóch tysięcy pięciuset jedenastu osób. To był wspaniały widok – gdy się patrzyło z pewnej odległości. Ruchy tej armii były podobne do baletu. Pierwsi zaczynali pracę latarnicy Nowej Zelandii i Australii, którzy potem szli spać. Następnie do tańca wstępowali latarnicy Chin i Syberii. I oni po pewnym czasie kryli się za kulisami. Wtedy przychodziła kolej na latarników Rosji i Indii. Potem Afryki i Europy. Potem Ameryki Południowej. Następnie Ameryki Północnej. I nigdy nie pomylono porządku wchodzenia na scenę. To było wspaniałe. Tylko latarnik jedynej lampy na Biegunie Północnym i jego kolega latarnik jedynej lampy na Biegunie Południowym prowadzili niedbałe i próżniacze życie: pracowali dwa razy w roku. Zdarza się czasem, że chcąc być dowcipnym, popełniamy małe kłamstwa. Nie byłem bardzo uczciwy, gdy opowiadałem wam o latarnikach. Obawiam się, że ci, którzy nie znają naszej planety, będą mieli o niej fałszywe zdanie. Ludzie zajmują na Ziemi bardzo mało miejsca. Gdyby dwa miliardy mieszkańców Ziemi stanęło razem – jeden przy drugim, jak na wiecu – to zmieściliby się z łatwością na publicznym placu o dwudziestu milach długości i dwudziestu milach szerokości. Można by więc całą ludzkość stłoczyć na maleńkiej wysepce Oceanu Spokojnego. Oczywiście dorośli wam nie uwierzą. Oni wyobrażają sobie, że zajmują dużo miejsca. Wydaje się im, że są tak wielcy jak baobaby. Więc poradźcie im, aby zrobili obliczenia. Kochają się w cyfrach: to im się spodoba. Lecz my nie traćmy czasu na ćwiczenie, które zadaje się za karę. To jest zbyteczne. Wy mi wierzycie. Po przybyciu ba Ziemię Mały Książę był bardzo zdziwiony, nie widząc żywej duszy. Przestraszył się, myśląc, że zabłądził, gdy wtem żółtawy pierścień poruszył się na piasku. – Dobry wieczór – rzekł Mały Książę na wszelki wypadek. – Dobry wieczór – powiedziała żmija. – Na jaką planetę spadłem? – spytał Mały Książę. – Na Ziemię, do Afryki. – Ach… więc Ziemia nie jest zaludniona? – Jesteśmy na pustyni. Na pustyni nikogo nie ma. Ziemia jest wielka – odrzekła żmija. Mały Książę usiadł na kamieniu i wzniósł oczy ku niebu. – Zadaję sobie pytanie – powiedział – czy gwiazdy świecą po to, aby każdy mógł znaleźć swoją?… Popatrz na moją planetę. Jest dokładnie na nami. Ale jak bardzo daleko! – Jest piękna – odrzekła żmija. – Po co tu przybyłeś? – Mam pewne trudności z różą – powiedział Mały Książę. – Ach tak… – rzekła żmija. I oboje umilkli. – Gdzie są ludzie? – zaczął znowu Mały Książę. – Czuję się trochę osamotniony w pustyni… – Wśród ludzi jest się także samotnym – rzekła żmija. Mały Książę przyglądał jej się przez dłuższy czas. – Jesteś zabawnym stworzeniem – rzekł wreszcie – cienka jak palec… – Ach, jestem znacznie potężniejsza niż palec króla – powiedziała żmija. Mały Książę uśmiechnął się: – Nie jesteś zbyt potężna… Nie masz nawet łapek… nawet nie możesz podróżować… – Mogę cię unieść dalej niż okręt – rzekła żmija i owinęła się wokół kostki Małego Księcia na podobieństwo złotej bransolety. – Tego, kogo dotknę, odsyłam tam, skąd przybył – dodała. Lecz ty jesteś niewinny i przybywasz z gwiazdy… Mały Książę nie odpowiedział. – Wzbudzasz we mnie litość, taki słaby na granitowej Ziemi… Mogę ci w przyszłości pomóc, gdy bardzo zatęsknisz za twą planetą. Mogę… – Och, bardzo dobrze zrozumiałem – odpowiedział Mały Książę – ale dlaczego mówisz ciągle zagadkami? – Rozwiązuję zagadki – rzekła żmija. I oboje umilkli. Przechodząc przez pustynię, Mały Książę spotkał tylko jeden kwiat … Kwiat o trzech płatkach, nędzny kwiat … – Dzień dobry – powiedział Mały Książę. – Dzień dobry – odrzekł kwiat. – Gdzie są ludzie? – grzecznie zapytał Mały Książę. Kwiat widział kiedyś przechodzącą karawanę. – Ludzie? Jak sądzę istnieje sześciu czy siedmiu ludzi. Widziałem ich przed laty. Lecz nigdy nie wiadomo, gdzie można ich odnaleźć. Wiatr nimi miota. Nie mają korzeni – to im bardzo przeszkadza. – Do widzenia – rzekł Mały Książę. – Do widzenia – odpowiedział kwiat. Mały Książę wspiął się na wysoką górę. Jedynymi górami, które dotychczas znał, były sięgające mu kolan wulkany. Wygasły wulkan służył mu jako krzesełko. „Z tak wysokiej góry jak ta – powiedział sobie – zobaczę od razy całą planetę i wszystkich ludzi…” Lecz nie zobaczył nic poza ostrymi skałami. – Dzień dobry – powiedział na wszelki wypadek. – Dzień dobry… Dzień dobry… Dzień dobry – odpowiedziało echo. – Kim jesteście? – spytał Mały Książę. – Kim jesteście… Kim jesteście… Kim jesteście… – powtórzyło echo. – Bądźcie mymi przyjaciółmi, jestem samotny – powiedział. – Jestem samotny… jestem samotny… jestem samotny… – odpowiedziało echo. „Jakaż to zabawna planeta – pomyślał Mały Książę. – zupełnie sucha, spiczasta i słona, a ludziom brak fantazji. Powtarzają to, co im się mówi… Na mojej gwiazdce miałem różę: ona zawsze mówiła pierwsza…” W końcu jednak zdarzyło się, że po długiej wędrówce poprzez piaski, skały i śniegi Mały Książę odkrył drogę. A drogi prowadzą zawsze do ludzi. – Dzień dobry – powiedział. Był w ogrodzie pełnym róż. – Dzień dobry – odpowiedziały róże. Mały Książę przyjrzał się im. Bardzo były podobne do jego róży. – Kim jesteście? – zapytał zdziwiony. – Jesteśmy różami – odparły róże. – Ach… – westchnął Mały Książę. I poczuł się bardzo nieszczęśliwy. Jego róża zapewniała go, że jest jedyna na świecie. A oto tu, w jednym ogrodzie, jest pięć tysięcy podobnych! „Byłaby bardzo zdenerwowana… – pomyślał – kaszlałaby straszliwie i udawałaby umierającą, aby pokryć zmieszanie. A ja musiałbym udawać, że ją pielęgnuję, bo w przeciwnym razie umarłaby rzeczywiście, aby mnie tym upokorzyć…” Później mówił sobie dalej: „Sądziłem, że posiadam jedyny na świecie kwiat, a w rzeczywistości mam zwykłą różę, jak wiele innych. Posiadanie róży i trzech wulkanów sięgających mi do kolan, z których jeden prawdopodobnie wygasł na zawsze, nie czyni ze mnie potężnego księcia…” I zapłakał, leżąc na trawie. Wtedy pojawił się lis. – Dzień dobry – powiedział lis. – Dzień dobry – odpowiedział grzecznie Mały Książę i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł. – Jestem tutaj – posłyszał głos – pod jabłonią! – Ktoś ty? – spytał Mały Książę. – Jesteś bardzo ładny… – Jestem lisem – odpowiedział lis. – Chodź pobawić się ze mną – zaproponował Mały Książę. – Jestem taki smutny… – Nie mogę bawić się z tobą – odparł lis. – Nie jestem oswojony. – Ach, przepraszam – powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: – Co znaczy „oswojony”? – Nie jesteś tutejszy – powiedział lis. – Czego szukasz? – Szukam ludzi – odpowiedział Mały Książę. – Co znaczy „oswojony”? – Ludzie mają strzelby i polują – powiedział lis. – To bardzo kłopotliwe. Hodują także kury, i to jest interesujące. Poszukujesz kur? – Nie – odrzekł Mały Książę. – Szukam przyjaciół. Co znaczy „oswoić”? – Jest to pojęcie zupełnie zapomniane – powiedział lis. – „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”. – Stworzyć więzy? – Oczywiście – powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. – Zaczynam rozumieć – powiedział Mały Książę. – Jest jedna róża… zdaje mi się, że ona mnie oswoiła… – To możliwe – odrzekł lis. – Na Ziemi zdarzają się różne rzeczy… – Och, to nie zdarzyło się na Ziemi – powiedział Mały Książę. Lis zaciekawił się: – Na innej planecie? – Tak. – A czy na tej planecie są myśliwi? – Nie. – To wspaniałe! A kury? – Nie. – Nie ma rzeczy doskonałych – westchnął lis i zaraz powrócił do swej myśli: – Życie jest jednostajne. Ja poluję na kury, ludzie polują na mnie. Wszystkie kury są do siebie podobne i wszyscy ludzie są do siebie podobni. To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki – tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu… Lis zamilkł i długo przypatrywał się Małemu Księciu. – Proszę cię… oswój mnie – powiedział. – Bardzo chętnie – odpowiedział Mały Książę – lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy. – Poznaje się tylko to, co się oswoi – powiedział lis. – Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie! – A jak się to robi? – spytał Mały Książę. – Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej… Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce. – Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie, nie będę mógł się przygotowywać… Potrzebny jest obrządek. – Co znaczy „obrządek”? – spytał Mały Książę. – To także coś całkiem zapomnianego – odpowiedział lis. – Dzięki obrządkowi pewien dzień odróżnia się od innych, pewna godzina od innych godzin. Moi myśliwi, na przykład, mają swój rytuał. W czwartek tańczą z wioskowymi dziewczętami. Stąd czwartek jest cudownym dniem! Podchodzę aż pod winnice. Gdyby myśliwi nie mieli tego zwyczaju w oznaczonym czasie, wszystkie dni byłyby do siebie podobne, a ja nie miałbym wakacji. W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział: – Ach, będę płakać! – To twoja wina – odpowiedział Mały Książę – nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił… – Oczywiście – odparł lis. – Ale będziesz płakać? – Oczywiście. – A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu? – Zyskałem coś ze względu na kolor zboża – powiedział lis, a później dorzucił: – Idź jeszcze raz zobaczyć róże. Zrozumiesz wtedy, że twoja róża jest jedyna na świecie. Gdy przyjdziesz pożegnać się ze mną, zrobię ci prezent z pewnej tajemnicy. Mały Książę poszedł zobaczyć się z różami. – Nie jesteście podobne do mojej róży, nie macie jeszcze żadnej wartości – powiedział różom. Nikt was nie oswoił i wy nie oswoiłyście nikogo. Jesteście takie, jakim był dawniej lis. Był zwykłym lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz zrobiłem go swoim przyjacielem i teraz jest dla mnie jedyny na świecie. Róże bardzo się zawstydziły. – Jesteście piękne, lecz próżne – powiedział im jeszcze. – Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ… jest moją różą. Powrócił do lisa. – Żegnaj – powiedział. – Żegnaj – odpowiedział lis. – A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. – Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać. – Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie, ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu. – Ponieważ poświęciłem jej wiele czasu… – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać. – Ludzie zapomnieli o tej prawdzie – rzekł lis. – Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. Jesteś odpowiedzialny za twoją różę. – Jestem odpowiedzialny za moją różę… – powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać. – Dzień dobry – powiedział Mały Książę. – Dzień dobry – powiedział Zwrotniczy. – Co ty tu robisz? – spytał Mały Książę. – Sortuję podróżnych na paczki po tysiąc sztuk – odpowiedział Zwrotniczy. – Wysyłam w lewo i w prawo pociągi, które ich unoszą. Oświetlony pociąg pospieszny, hucząc jak grzmot, zatrząsł domkiem Zwrotniczego. – Bardzo się spieszę – powiedział Mały Książę. – Czego oni szukają? – Nawet człowiek prowadzący parowóz tego nie wie – odparł Zwrotniczy. I znowu zagrzmiał oświetlony ekspres, pędzący w przeciwnym kierunku. – Już wracają? – spytał Mały Książę. – To nie ci sami – odpowiedział Zwrotniczy. – To wymiana. – Czy było im źle tam, gdzie byli przedtem? – Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej – powiedział Zwrotniczy. Znowu rozległ się grzmot trzeciego oświetlonego ekspresu. – Czy oni ścigają poprzednich podróżnych? – zapytał Mały Książę. – Nie nikogo nie ścigają – odparł Zwrotniczy. – Śpią w wagonach lub ziewają. Jedynie dzieci przyciskają noski do okien. – Jedynie dzieci wiedzą, czego szukają – rzekł Mały Książę. – Poświęcają czas lalce z gałganków, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia, i płaczą, gdy się im ją odbierze. – Szczęśliwe – powiedział Zwrotniczy. – Dzień dobry – rzekł Mały Książę. – Dzień dobry – odparł Kupiec. Kupiec ten sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie. Połknięcie jednej na tydzień wystarcza, aby nie chciało się pić. – Po co to sprzedajesz? – spytał Mały Książę. – To wielka oszczędność czasu – odpowiedział Kupiec. – Zostało to obliczone przez specjalistów. Tygodniowo oszczędza się pięćdziesiąt trzy minuty. – A co się robi z pięćdziesięcioma trzema minutami? – To, co się chce… „Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu – powiedział sobie Mały Książę – poszedłbym powolutku w kierunku studni…” Było to ósmego dnia na pustyni, licząc od zepsucia się motoru. Wysłuchałem opowiadania o Kupcu, pijąc ostatnie krople zapasu wody. – Twoje wspomnienia są bardzo ładne – powiedziałem Małemu Księciu – lecz nie naprawiłem jeszcze samolotu, nie mam nic do picia… I ja także byłbym szczęśliwy bardzo, gdybym mógł powoli udać się w kierunku studni. – Mój przyjaciel lis powiedział… – Mój maleńki, nie chodzi już o lisa… – Dlaczego? – Ponieważ umrzemy z pragnienia… Nie zrozumiał mej myśli i powiedział: – Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela. Bardzo się cieszę, że miałem przyjaciela-lisa. „Nie docenia niebezpieczeństwa – pomyślałem. – Nigdy nie odczuwa głodu ani pragnienia. Wystarcza mu trochę słońca.” Popatrzył na mnie i odpowiedział na moją myśl. – Mnie także chce się pić… Poszukajmy studni… Zrobiłem gest zniechęcenia: szukanie studni na olbrzymiej pustyni jest absurdem. Mimo to udaliśmy się w drogę. Gdyśmy tak szli godzinami, milcząc, noc zapadła i gwiazdy zabłysły. Widziałem je jakby we śnie – miałem gorączkę z pragnienia. Słowa Małego Księcia tańczyły mi w pamięci. – Więc ty także odczuwasz pragnienie? – spytałem go. Nie odpowiedział mi na pytanie. Po prostu rzekł” – Woda może także przynieść korzyść sercu… Nie zrozumiałem odpowiedzi, lecz mimo to zamilkłem. Wiedziałem dobrze, że nie należy zadawać mu pytań. Był zmęczony. Usiadł. Usiadłem obok niego. Po chwili milczenia powiedział jeszcze: – Gwiazdy są piękne, ponieważ na jednej z nich istnieje kwiat, którego nie widać… Odpowiedziałem: – Oczywiście – i w milczeniu patrzyłem na wydmy piasku w poświacie księżyca. – Pustynia jest piękna – dorzucił. To prawda. Zawsze kochałem pustynię. Można usiąść na wydmie. Nic nie widać. Nic nie słychać. Ale mimo to coś promieniuje w ciszy… – Pustynię upiększa to – powiedział Mały Książę – że gdzieś w sobie kryje studnię… Nagle ze zdziwieniem zrozumiałem to tajemnicze promieniowanie piasku. Gdy byłem małym chłopcem, mieszkałem w starym domu, do którego przywiązana była legenda o ukrytym skarbie. Oczywiście nikt skarbu nie znalazł, a może nawet nie szukał go. Lecz on rzucał czar na dom. Mój dom ukrywał w sobie tajemnicę… – Tak – powiedziałem Małemu Księciu – to, co upiększa dom czy gwiazdy, czy pustynie jest niewidzialne. – Jestem zadowolony – powiedział – że zgadzasz się z moim lisem. Ponieważ Mały Książę był senny, wziąłem go na ręce i poszedłem dalej. Byłem wzruszony. Wydawało mi się, że niosę kruchy skarb. Wydawało mi się nawet, że na Ziemi nie istnieje nic bardziej nietrwałego. W świetle księżyca patrzyłem na blade czoło, na zamknięte oczy, na pukle włosów poruszane wiatrem i mówiłem sobie, że to, co widzę, jest tylko zewnętrzną powłoką. Najważniejsze jest niewidoczne. Ponieważ półotwarte wargi uśmiechały się leciutko, powiedziałem sobie jeszcze: „To, co mnie wzrusza najmocniej w tym małym śpiącym królewiczu, to jego wierność dla kwiatu, to obraz róży, który świeci w nim jak płomień lampy nawet podczas snu”. I wydał mi się jeszcze bardziej kruchy. Byle podmuch wiatru może zgasić lampę – trzeba dobrze uważać. I tak idąc, o świcie odnalazłem studnię. – Ludzie tłoczą się w pociągach – powiedział Mały Książę – nie wiedząc, czego szukają. Dlatego są podnieceni i kręcą się w kółko… – A potem dorzucił: – Nie warto… Studnia, którą znaleźliśmy, nie przypominała zupełnie studni saharyjskich. Studnie saharyjskie są po prostu dziurami wykopanymi w piasku. Ta natomiast przypominała wiejską studnię. Lecz nigdzie nie było wioski. Zdawało mi się, że śnię. – To zadziwiające – powiedziałem do Małego Księcia – wszystko jest przygotowane: blok, lina i wiadro… Zaśmiał się, chwycił linę, puścił blok w ruch. Blok jęknął, zazgrzytał jak stara chorągiewka na dachu po długotrwałym bezruchu. – Słuchaj, obudziliśmy studnię i ona śpiewa… Nie chciałem, aby się męczył. – Pozwól mi, to za ciężkie dla ciebie. Powoli wyciągałem wiadro aż do cembrowiny, Postawiłem je równo. W uszach dźwięczał mi śpiew bloku, a w falującej jeszcze wodzie widziałem drgające słońce. – Chcę napić się tej wody – powiedział Mały Książę – daj mi… Zrozumiałem już, czego szukał. Podniosłem wiadro do jego warg. Pił, mając oczy zamknięte. To było tak piękne jak święto. To było czymś więcej niż pożywieniem. Ta woda zrodzona była z marszu pod gwiazdami, ze śpiewu bloku, z wysiłku mych ramion. Sprawiała radość sercu – jak podarek. Świeczki na choince, muzyka na Pasterce oraz słodkie uśmiechy opromieniały prezenty, jakie otrzymywałem na Boże Narodzenie, gdy byłem małym chłopcem. – Ludzie z twojej planety – powiedział Mały Książę – hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie… i nie znajdują w nich tego, czego szukają… – Nie znajdują – odpowiedziałem. – A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży lub w odrobinie wody… – Oczywiście – odpowiedziałem. Mały Książę dorzucił: – Lecz oczy są ślepe. Szukać należy sercem. Napiłem się. Oddychałem głęboko. O wschodzie słońca piasek jest koloru miadu. Cieszyłem się tym kolorem miodu. I jak mogłem przypuszczać, że oczekiwało mnie cierpienie… – Powinieneś dotrzymać obietnicy – powiedział cichutko Mały Książę. Siedliśmy znów razem. – Jakiej obietnicy? – Widzisz… kaganiec dla baranka… Jestem odpowiedzialny za mój kwiat! Wyciągnąłem z kieszeni moje szkice. Mały Książę zauważył je i śmiejąc się powiedział: – Twoje baobaby przypominają trochę główki kapusty… – Och! Byłem tak dumny z tych baobabów. – Twój lis… z takimi uszami, które przypominają rogi… Są za długie! I śmiał się dalej. – Jesteś niesprawiedliwy, mały przyjacielu, mówiłem, że poza wężem boa, zamkniętym i otwartym, nigdy nie umiałem nic rysować. – Och, twoje rysunki nie są takie złe – pocieszał – dzieci poznają się na nich. Narysowałem kaganiec. Ścisnęło mi się serce, kiedy mu go pokazywałem. – Masz plany, których nie znam… Nie odpowiedział mi na pytanie. – Wiesz… mój przyjazd na Ziemię… jutro jest rocznica… – powiedział i po chwili milczenia dodał: – Spadłem niedaleko stąd… I poczerwieniał. Znowu z niewiadomych przyczyn zrobiło mi się dziwnie smutno. Postanowiłem go o coś zapytać. Więc to nie przez przypadek przechadzałeś się tutaj samotnie, o tysiąc mil od zamieszkałych terenów, kiedy poznałem cię osiem dni temu? Powróciłem na miejsce, na które spadłeś? Mały Książę poczerwieniał jeszcze bardziej. Wahając się dorzuciłem: – A może z powodu rocznicy? Mały Książę znowu zaczerwienił się. Nigdy nie odpowiadał na pytania, ale kiedy się ktoś rumieni, to jakby mówił „tak”, prawda? – Wiesz – powiedziałem mu – boję się… Tym razem odpowiedział mi: – Musisz teraz pracować. Musisz iść do twojej maszyny. Będę tu czekał na ciebie. Wróć jutro wieczorem… Nie uspokoiło mnie to. Przypomniała mi się historia lisa. Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez. Obok studni znajdowały się ruiny starego kamiennego muru. Gdy wracałem następnego wieczora od pracy, z daleka zauważyłem Małego Księcia siedzącego na murze, ze zwieszonymi nogami. Słyszałem jak mówił: – Więc nic sobie nie przypominasz?… Miejsce niezupełnie się zgadza… Ktoś mu na pewno odpowiadał, ponieważ znów posłyszałem jego głos: – Ależ na pewno! Data się zgadza, lecz miejsce nie… Zbliżałem się do muru. Przyspieszyłem kroku. Ciągle jeszcze nikogo nie widziałem ani nic nie słyszałem. Tylko Mały Książę znowu komuś odpowiadał: – Oczywiście. Zobaczysz, gdzie zaczyna się mój ślad na piasku. Poczekasz tam na mnie. Będę tej nocy. Byłem o dwadzieścia metrów od muru, jednakże w dalszym ciągu nic nie widziałem. Po chwili ciszy Mały Książę dorzucił: – Czy masz dobry jad? Czy jesteś pewna, że nie będę długo cierpiał? Zatrzymałem się ze ściśniętym sercem, lecz ciągle jeszcze nic nie rozumiałem. – Teraz idź sobie – powiedział – chcę zejść! Spuściłem wzrok do podnóża muru i aż podskoczyłem. W kierunku Małego Księcia wyciągała się jedna z tych żółtych żmij, których jad zabija w ciągu trzydziestu sekund. Podbiegłem, szukając rewolweru w kieszeni, lecz na odgłos mych kroków żmija wolno osunęła się na piasek i nie spiesząc, jak zamierający strumień wody, z metalicznym chrzęstem wśliznęła się między kamienie. Doskoczyłem do muru i chwyciłem w ramiona Małego Księcia, bladego jak śnieg. – Cóż to za historia? Rozmawiasz teraz ze żmijami? Zdjąłem z jego szyi złoty szalik. Zwilżyłem mu skronie i napoiłem go. Nie śmiałem go o nic pytać. Popatrzył na mnie z powagą i objął mnie ramionami. Czułem bicie jego serca, tętniącego podobnie jak serce zranionego ptaka. Powiedział: – Jestem zadowolony, że udało ci się naprawić samolot. Będziesz mógł powrócić do siebie. – Skąd wiesz? Właśnie miałem zamiar mu powiedzieć, że mimo wszystko udało mi się naprawić motor. Nie odpowiedział na moje pytanie, lecz rzekł: – Ja także dzisiajwracam do siebie… – A po chwili, pełen smutku, ciągnął: – To znacznie dalej… i znacznie trudniej… Czułem, że dzieje się coś niezwykłego. Ściskałem go mocno w ramionach, lecz mimo to wydawało mi się, że zsuwa się pionowo w przepaść, z której nie będę mógł go wyciągnąć… Wzrok miał poważny, zagubiony w dali. – Mam twojego baranka. I mam skrzynkę dla niego… I mam kaganiec… Uśmiechnął się smutno. Długo czekałem. Wyczuwałem, że powoli ożywia się. – Mały przyjacielu, bałeś się… Bał się, na pewno. Zaśmiał się cichutko: – Dzisiejszego wieczoru będę się bał znacznie bardziej… I znowu zmroziło mnie przeczucie czegoś nieodwołalnego. Nie słyszeć więcej jego śmiechu – ta myśl mnie zadręczała. Ten śmiech był dla mnie jak studnia na pustyni. – Mały przyjacielu, chcę usłyszeć twój śmiech… Odpowiedział: – Tej nocy mija rok. Moja gwiazda znajdzie się dokładnie nad miejscem, gdzie spadłem rok temu… – Mały przyjacielu, prawda, to był tylko zły sen o żmii, o spotkaniu i o gwieździe… Nie odpowiedział na moje pytanie. – Tego, co najważniejsze, okiem zobaczyć nie można… – Oczywiście. – To samo jest z kwiatem. Jeśli kochasz kwiat, który znajduje się na jednej z gwiazd, jakże przyjemnie jest patrzeć w niebo. Wszystkie gwiazdy są ukwiecone… – Oczywiście… – To samo z wodą. Ta, której dałeś mi się napić, była jak muzyka. Z powodu bloku i liny… Przypominasz sobie… była tak dobra… – Oczywiście. – Nocą będziesz oglądać gwiazdy. Moja jest zbyt mała, abym mógł pokazać ci, gdzie jest. To lepiej. Moja gwiazda będzie dla ciebie jedną spośród wielu gwiazd… Dlategoprzyjemnie ci będzie patrzeć na gwiazdy. Każda z nich będzie twoim przyjacielem. Chcę ci zrobić prezent. Zaśmiał się znowu. – Mały przyjacielu! Mały przyjacielu, twój śmiech sprawia mi tyle radości! – To właśnie będzie mój prezent… W zamian za wodę… – Nie rozumiem… – Gwiazdy dla ludzi mają różne znaczenie. Dla tych, którzy podróżują, są drogowskazami. Dla innych są tylko małymi światełkami. Dla uczonych są zagadnieniami. Dla mego Bankiera są złotem. Lecz wszystkie te gwiazdy milczą. Ty będziesz miał takie gwiazdy, jakich nie ma nikt. – Co chcesz przez to powiedzieć? – Gdy popatrzysz nocą w niebo, wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie, ponieważ ja będę mieszkał i śmiał się na jednej z nich. Twoje gwiazdy będą się śmiały. I zaśmiał się znowu. – A gdy się pocieszysz (zawsze się w końcu pocieszamy), będziesz zadowolony z tego, że mnie znałeś. Będziesz zawsze mym przyjacielem. Będziesz miał ochotę śmiać się ze mną. Będziesz od czasu do czasu otwierał okno – ot, tak sobie, dla przyjemności. Twoich przyjaciół zdziwi to, że śmiejesz się, patrząc na gwiazdy. Wtedy im powiesz: „Gwiazdy zawsze pobudzają mnie do śmiechu”. Pomyślą, że zwariowałeś. Zrobiłem ci brzydki figiel. I znowu się zaśmiał. – Ta tak, jakbym ci dał zamiast gwiazd mnóstwo małych dzwoneczków, które potrafią się śmiać. Śmiał się ciągle. Po chwili spoważniał. – Tej nocy… wiesz… nie przychodź… – Nie opuszczę cię. – Będę robił wrażenie cierpiącego… będę wyglądał tak, jakbym umierał. O, tak! Nie przychodź patrzeć na to, nie warto. – Nie opuszczę cię. Zaniepokoił się. – Mówię ci to także… z powodu żmii. Nie chcę, żeby cię ukąsiła. Żmije są złośliwe. Mogą ugryźć dla przyjemności. – Nie opuszczę cię. Jakaś myśl uspokoiła go. – Co prawda żmija nie ma dostatecznej ilości trucizny, aby ugryźć drugi raz… Tej nocy nie zauważyłem, kiedy wyruszył w drogę. Wymknął się bezszelestnie. Gdy udało mi się go dogonić, szedł zdecydowanym krokiem. Powiedział mi tylko: – Ach, jesteś tu… Wziął mnie za rękę. Jeszcze się niepokoił: – Nie masz racji. Będzie ci przykro. Będę robić wrażenie umarłego, a to nie będzie prawda. Milczałem. – Rozumiesz. To bardzo daleko. Nie mogę zabrać ze sobą tego ciała. Jest za ciężkie. Milczałem. – To będzie jak stara, porzucona łupina. W starych łupinach nie ma nic strasznego. Milczałem. Powoli się zniechęcał. Lecz zrobił jeszcze wysiłek: – To będzie ładnie. Ja też będę patrzeć na gwiazdy. Wszystkie gwiazdy będą studniami z zardzewiałym blokiem, Wszystkie gwiazdy dadzą mi pić. Milczałem. – To będzie takie zabawne. Ty będziesz miał pięćset milionów dzwoneczków, a ja pięćset milionów studni… I nagle urwał, ponieważ się rozpłakał… – To tu. Pójdę sam jeden krok naprzód. Usiadł jednak, ponieważ bał się. Powiedział jeszcze: – Wiesz… moja róża… jestem za nią odpowiedzialny. A ona jest taka słaba. I taka naiwna. Ma cztery nic niewarte kolce dla obrony przed całym światem. Usiadłem, nie mogłem utrzymać się na nogach. – Tak… to wszystko… – powiedział. Wahał się jeszcze chwilę, później wstał. Zrobił krok. Nie mogłem się poruszyć. Żółta błyskawica mignęła koło jego nogi. Chwilę stał nieruchomo. Nie krzyczał. Osunął się powoli, jak pada drzewo. Piasek stłumił nawet odgłos upadku. A dzisiaj minęło już sześć lat. Nigdy jeszcze nie opowiadałem tej historii. Moi koledzy cieszyli się bardzo z mego powrotu. Byłem smutny, lecz mówiłem im: – To zmęczenie… Teraz trochę się pocieszyłem. To znaczy… jeszcze niezupełnie. Lecz wiem na pewno, że wrócił na swoją planetę, ponieważ o wschodzie słońca nie znalazłem jego ciałka. Nie było ciężkie to ciało… I bardzo lubię słuchać nocą gwiazd. To tak jakby pięćset milionów dzwoneczków… Ale zdarzyła się rzecz dziwna… Zapomniałem dorobić rzemień do kagańca, który narysowałem Małemu Księciu. Nie będzie mógł go nałożyć barankowi. Pytam nieraz siebie, co dzieje się na jego planecie? Możliwe, że baranek zjadł różę… Czasem mówię sobie, że na pewno nic się nie stało. Mały Książę przykrywa różę na noc szklanym kloszem i dobrze strzeże baranka… Wtedy jestem szczęśliwy. I wszystkie gwiazdy śmieją się pogodnie. A czasem mówię sobie: „Od czasu do czasu zapomina się o obowiązkach – i to już wystarczy. Zapomniał wieczorem zakryć różę szklanym kloszem albo baranek cicho wyszedł ze skrzyni w nocy…” I wtedy gwiazdy toną we łzach… Tu kryje się wielka tajemnica. Dla was, którzy jak ja kochacie Małego Księcia, nie ma w świecie poważniejszego zagadnienia niż to, czy gdzieś – nie wiadomo gdzie – baranek, którego nie znacie, zjadł różę czy nie… Popatrzcie w niebo. Zapytajcie: „Czy baranek zjadł różę? Tak czy nie?” I zobaczycie, jak cały świat zmieni się dla was. A żaden dorosły nie zrozumie nigdy, jak wielkie to ma znaczenie! Dla mnie to najpiękniejszy i jednocześnie najsmutniejszy obraz świata. To ten sam obraz, który jest na poprzedniej stronie, lecz narysowałem go jeszcze raz, abyście dobrze zapamiętali to miejsce, w którym zjawił się na ziemi i znikł Mały Książę. Przyjrzyjcie się uważnie, abyście mogli rozpoznać ten krajobraz, jeśli któregoś dnia będziecie wędrować przez afrykańską pustynię. A jeśli kiedyś znajdziecie się w tym miejscu, nie spieszcie się, błagam was, zatrzymajcie się na chwilę pod gwiazdą! Jeśli przyjdzie do was śmiejące się dziecko o złotych włosach, nie odpowiadające na pytania – zgadniecie, kto to jest. Nie zostawiajcie mnie wtedy w moim smutku: bądźcie tak mili i napiszcie mi szybko, że wrócił…
''Zrób mi tę przyjemność. Uwielbiaj mnie mimo wszystko.'' Mały Książe Tych dwoje w ogień by za sobą skoczyło .To było widac i słychać na sesji !
XI Drugą planetę zamieszkiwał Próżny. - Ach! Ach! Oto odwiedziny wielbiciela! - krzyknął, gdy tylko zauważył Małego Księcia. Albowiem według próżnych każdy spotkany człowiek jest ich wielbicielem. - Dzień dobry - powiedział Mały Książę. - Pan ma zabawny kapelusz. - Po to, aby się kłaniać - odpowiedział Próżny. - Aby się kłaniać, gdy mnie oklaskują. Niestety nikt tędy nie przejeżdża. - Ach tak? - powiedział Mały Książę, nic nie rozumiejąc. - Uderzaj dłonią w dłoń - poradził Próżny. Mały Książę uderzył dłonią w dłoń. Próżny ukłonił się skromnie, uchylając kapelusza. "To jest jednak bardziej zajmujące niż odwiedziny u Króla" - powiedział sobie Mały Książę. I znów zaczął klaskać. Próżny znów kłaniał się, uchylając kapelusza. Po pięciu minutach zabawy Mały Książę zmęczył się jednostajnością gry. - A co trzeba zrobić - spytał - aby kapelusz spadł? Lecz próżny nie usłyszał. Próżni słyszą tylko pochwały. - Czy ty mnie naprawdę bardzo uwielbiasz? - spytał Małego Księcia. - Co to znaczy uwielbiać? - Uwielbiać to znaczy uznać mnie za człowieka najpiękniejszego, najlepiej ubranego, najbogatszego i najmądrzejszego na planecie. - Ależ poza tobą nikogo na planecie nie ma! - Zrób mi tę przyjemność: uwielbiaj mnie mimo wszystko. - Uwielbiam cię - powiedział Mały Książę, lekko wzruszając ramionami - ale co ci to daje? I ruszył w dalszą drogę. "Dorośli są zdecydowanie śmieszni" - powiedział sobie podczas podróży. I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII XIII XIV XV XVI XVII XVIII XIX XX XXI XXII XXIII XXIV XXV XXVI XXVII
\n\n\n\nzrób mi tę przyjemność uwielbiaj mnie mimo wszystko
"Wszystko w niej lubił. Dziwne uczucie, kiedy się tak wszystko w kimś lubi, możecie mi wierzyć. Lubił jej oczy, takie roziskrzone, jakby w nich niebieskoskrzydłe motyle tańczyły walca. I jej usta, ze
Posts Ask me anything Archive Zrób mi tę przyjemność: uwielbiaj mnie mimo wszystko. An­toine de Saint-Exupéry cytaty przyjemność uwielbienie sympatia Antoine de Saint-Exupéry See more posts like this on Tumblr #cytaty #przyjemność #uwielbienie #sympatia More you might like Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej Ci jej zostanie. Antoine de Saint-Exupéry cytaty prawdziwa miłość bezwarunkowa miłość miłość dawanie dostawanie Antoine de Saint-Exupéry Nieważne jest w moich oczach, czy człowiek będzie mniej czy więcej posiadał. Ważne jest czy będzie mniej czy bardziej człowiekiem. Antoine de Saint-Exupéry cytaty człowiek antoine de saint-exupéry Niektórzy pojawiają się znienacka. Mieszają, mącą w naszych sercach, a potem znikają bez pożegnań. Żadne czary, tylko nasza naiwność pozwala byle komu się oswoić. Antoine de Saint-Exupéry cytaty naiwność antoine de saint-exupéry - Na pustyni jest się trochę samotnym. - Równie samotnym jest się wśród ludzi. Antoine de Saint-Exupéry cytaty samotność brak antoine de saint-exupéry Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku. Antoine de Saint-Exupéry cytaty miłość antoine de saint-exupéry Miłość prawdziwa zaczyna się wówczas, gdy niczego w zamian nie oczekujesz. Antoine de Saint-Exupéry cytaty miłość prawdziwa miłość bezwarunkowa miłość kochać kocham cię Antoine de Saint-Exupéry Straciłeś dla mnie tyle czasu, że poczułem się ważny. An­toine de Saint-Exupéry cytaty czas obecność uwaga ważny Antoine de Saint-Exupéry Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, Pani, wyznać, jak gorąco Cię wielbię i kocham. Jane Austen cytaty walka uczucie uczucia miłość uwielbienie kocham cię jane austen Witajcie! Uznałam, że to najwyższy czas polubić się z Instagramem i założyłam na nim konto, na które serdecznie Was zapraszam. Na początek będą się tam pojawiać cytaty, które tutaj zamieściłam, a później nowości. Jeśli to możliwe to proszę o dołączenie do mnie i szerzenie cytatów, które Wam się podobają ;)Serdecznie Was pozdrawiam.@cytatami_do_mnie_mow Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można wyobrazić sobie nic bardziej skromnego. Mahatma Gandhi cytaty miłość prawdziwa miłość bezwarunkowa miłość świat skromność mahatma gandhi
“Zrób mi tę przyjemność, uwielbiaj mnie mimo wszystko” “Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś” Grawer na obrączkach z symbolem wspólnej pasji. Raczej w każdym związku znajdzie się element wspólny, czyli coś co was łączy, jakaś wspólna pasja lub po prostu coś, co lubicie robić razem.
Znowu do szkoły. Obudził mnie ten nędzny budzik oznaczający pobudkę. Wstałam leniwie i poszłam do łazienki . Wzięłam szybki prysznic , wtarłam w siebie mus waniliowy i założyłam świeżą , czarną, koronkową bieliznę. Ubrałam mundurek i zrobiłam delikatnego koka. Pomalowałam się delikatnie i spryskałam moimi ulubionymi perfumami. Zeszłam na dół i nalałam owocowego soku . Zjadłam jabłko i ruszyłam powoli do szkoły. Po drodze doszła do mnie moja przyjaciółka. Wyciągnęłam papierosa i zapaliłam go. -Jeju Lili rzuciła byś to palenie - powiedziała Amy kaszląc. -Nie przesadzaj - powiedziałam i zdeptałam peta. Weszłyśmy do szkoły i ruszyłyśmy pod klasę. Pierwsza miałyśmy muzykę . Usiadłam w swojej ławce. Zadzwonił dzwonek i do klasy wszedł przystojny mężczyzna. Spojrzał się na nas. -Dzień dobry nazywam się Zayn Malik i będę waszym nowym nauczycielem powiedział , a dziewczyny na jego chrypkę w głosie , aż westchnęły , nawet Amy. -Jutro na lekcji będę chciał usłyszeć jak śpiewacie - powiedział i chwilę zawiesił wzrok na mnie. Zarumieniłam się na co on uśmiechnął się i wrócił wzrokiem na resztę klasy. Wreszcie zadzwonił dzwonek . Wyszłam jako pierwsza z klasy. Cały dzień szybko zleciał. Wracałam do domu z Amy. -Hej co myślisz żeby wybrać się na imprezę ? - zapytała z uśmiechem . -No w sumie czemu nie - powiedziałam. Umówiłyśmy się na godzinę 20. Weszłam do domu i zrobiłam sobie obiad. Odrobiłam lekcje i zaczęłam się szykować się na imprezę. Ubrałam się i zrobiłam mocniejszy makijaż. Była godzina Postanowiłam wyjść juz w stronę domu Amy. Weszłyśmy do klubu i od razu ruszyłyśmy w stronę baru. Wypiłyśmy 3 kolejki i poszłyśmy na parkiet. Leciała akurat moja ulubiona piosenka . Alkohol zaczął działać w żyłach. Zaczęłam kręcić tyłkiem w rytm muzyki . Czułam na sobie palący wzrok , ale uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam szaleć. Poleciała następna piosenka . Szalałyśmy z Amy na parkiecie. Zaczęłam odstawiać z przyjaciółką jakiś erotyczny taniec. Wszyscy w okół patrzeli na nas. Po godzinie zabawy wyszłam przed klub zapalić. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się nim mocno. -Jeszcze nie pełnoletnia a już pali - usłyszałam za sobą i podskoczyłam wystraszona . Odwróciłam się i zobaczyłam mojego nauczyciela muzyki. -W sobotę już będę - powiedziałam i zgasiłam papierosa butem. -Bardzo ładnie tańczysz - powiedział i puścił ci oczko. Speszona weszłaś do klubu i zaczęłaś szukać Amy. Była przy barze i piła drinka. Podeszłaś do niej i zaczęłaś sączyć powoli swojego. Po paru drinkach zaczeło ci już mocno szumieć w głowie. Usłyszałam fajną nutę. Pociągnęłam Amy za rękę i wyszłam na środek parkietu. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Poczułam czyjeś ręce na sobie. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam pana Malika. Pociągnął mnie do siebie i zaczął poruszać w rytm muzyki. Alkohol robił swoje. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam ocierać się niby niechcąco o jego krocze. Zamruczał do mojego ucha. Idiotko to twój nauczyciel . Odezwał się głosik w mojej głowie. Olałam go i przybliżyłam się do niego. Obudził mnie budzik. Strasznie bolała mnie głowa. Podniosłam się i zaczęłam się zastanawiać co ja wczoraj robiłam. Przypomniało mi się ze tańczyłam z panem Malikiem. I to nie normalnie. Poszłam szybko do łazienki , wzięłam szybki prysznic zmywając z siebie resztki alkoholu. Wtarłam w siebie mus waniliowy i ubrałam mundurek. Zrobiłam delikatny makijaż , a włosy potraktowałam brylantyną przez co zrobiły się lekkie fale. Zeszłam z torebką na dół i wypiłam sok pomarańczowy . Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę szkoły . Na trzeciej lekcji miałam mieć muzykę i mieliśmy śpiewać . Weszłam do klasy i usiadłam w swojej ławce. Do klasy wszedł Malik i rozprężałam się po klasie. Zatrzymał wzrok na mnie i się uśmiechnął, Speszona opuściłam wzrok. -Dobrze to teraz was przesłuchałam - powiedział i zaczęły się przesłuchania. Niektórzy mieli ładny głos , a przy niektórych aż uszy więdły. Następna była Mady wyszła na środek klasy i zaczęła śpiewać . Myślałam , że ogłuchnę. Zaczęła przy tym śmiesznie tańczyć. Nie wytrzymałam i buchnęłam śmiechem. Wszyscy z klasy spojrzeli się na mnie. Zatkałam ręką usta i spuściłam wzrok. -Zapraszam teraz Liliane Smith. Wstałam niepewnie i ruszyłam na początek klasy. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Dobra raz koziej śmierci , najwyżej mnie wyśmieją. Zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę . W oddali pasmo ciemnych chmur zbliża się. Nieposkromiona siła burz, boję się. My na fali zimnych słów, nasza mała łódź Przezwycięży strach. Nie szukam już złotych gór, Spełniasz tyle snów, że spokojnie płynę w dal. Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Po toniach błądzi wiele dusz. Topi smutki, samotnie, w głębi wód. Jesteś jak mój stały ląd. Latarni morskiej światłem, co prowadzi mnie! Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Tylko Ty odróżnisz deszcz od moich łez. Odgadniesz smutek, kiedy twarz uśmiecha się. W głębinach czyha strach, poplątany ład Chce ściągnąć nas na dno. Nad nami niebo ma wiele smutnych barw, Gdzieś pomiędzy jest nasz dom. Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Pokonam sztorm kiedy jesteś obok...! (obok) Uzupełniasz sobą..! (sobą) Uzupełniasz sobą mnie. Pokonam sztorm! Kiedy jesteś obok. Gdy skończyłam otworzyłam oczy i rozejrzałam po klasie. -Emm... Lili to było hmm niesamowite - zaczął się jąkać pan Malik. -No na pewno - powiedziałam z ironią i usiadłam w swojej ławce. Zadzwonił dzwonek. Spakowałam swoje książki do torebki i ruszyłam w stronę drzwi. -Panno Smith proszę na chwilę do mnie - powiedział. Wróciłam do klasy i zatrzymałam się przed nim. -Słucham pana , panie Malik - powiedziałam spoglądając na niego. -Proszę żebyś przyszła po tej lekcji do sali z instrumentami - powiedział i się uśmiechnął. - Dobrze - powiedziałam i ruszyłam na przerwę. Po lekcji poszłam do umówionej sali. Był już w niej Malik. - O już jesteś - powiedział i podszedł do mnie z jakimiś kartkami. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do pianina. Usiadł. - Znasz tą piosenkę ? - zapytał a ja kiwnęłam głową , że tak. Zaczął grać a ja zaczęłam śpiewać. Na początku niepewnie , ale później poczułam że jestem w swoim żywiole. Gdy skończyłam uśmiechnęłam się i spojrzałam na Malika. -Lila jesteś cudowna - powiedział i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wpadłam w jego tors. Złapał mnie za policzek i zaczął go delikatnie masować. Pocałował mnie delikatnie w usta. Odsunęłam się od niego. -Proszę pana to nie stosowne - powiedziałam lekko wystraszona. -Jaki pan Zayn jestem - powiedział uśmiechając się uwodzicielsko - Lili nikt nie musi o nas wiedzieć - powiedział znowu podchodząc do mnie. Złapał mnie za rękę i zaczął delikatnie gładzić. Wyrwałam rękę i wybiegłam z klasy. *** Jest 1 rozdział. Zapraszam do czytania ;) Liczę na jakieś komy ;) Jeśli każesz mi odejść, odejdę. Może powrót do dawnego życia będzie dla ciebie zbyt bolesny; może łatwiej ci będzie wymazać pamięć o nas. To by był koszmar, ale zrobię to, jeśli będzie trzeba. Mogę stracić cię w taki sposób, jeśli nie stracę cię dzisiaj. Pozwolę ci odejść jeśli zostaniesz. Inne Szczerze, to cieżko mi uwierzyć, że tam gdzieś jest człowiek, który spędzi ze mną resztę życia. Questions Archive 76 likes, 1 comments - Małgorzata (@malgorzata133) on Instagram: "" Zrób mi tę przyjemność, uwielbiaj mnie mimo wszystko " Antoine de Saint-Exupery #róże #m Dodał/a: Kobri Dodał/a: Kobri Dodał/a: Kobri Dodał/a: Etniczniemi Dodał/a: Kobri Dodał/a: Kobri Dodał/a: Kobri Dodał/a: Kobri Dodał/a: Nagore Dodał/a: Wiedźma Dodał/a: Nagore Dodał/a: Etniczniemi Dodał/a: justW Dodał/a: Kobri Dodał/a: CherryBlossomGirl Dodał/a: Kobri Dodał/a: atabe5 Dodał/a: Happy Dodał/a: pannajemiola Dodał/a: EnOka Dodał/a: oleczka220 Dodał/a: aklime Dodał/a: Magdalena Dodał/a: Etniczniemi Dodał/a: st_ark Dodał/a: xdominikax Dodał/a: konto usunięte Dodał/a: oneofakind Dodał/a: medziks1 Dodał/a: Kobri zh7r.
  • q7okgmh736.pages.dev/95
  • q7okgmh736.pages.dev/77
  • q7okgmh736.pages.dev/7
  • q7okgmh736.pages.dev/69
  • q7okgmh736.pages.dev/26
  • q7okgmh736.pages.dev/90
  • q7okgmh736.pages.dev/93
  • q7okgmh736.pages.dev/14
  • zrób mi tę przyjemność uwielbiaj mnie mimo wszystko